Bezrobocie w końcu spadnie?


Spokojnie, związkowcy ponownie walczą o podniesienie płacy minimalnej, co skutecznie wyhamuje spadek bezrobocia i znowu będziemy mogli na coś narzekać. We wtorek 27 maja trzy centrale związków zawodowych, wśród nich NSZZ „Solidarność”, Forum Związków Zawodowych i OPZZ przekazali ministrowi pracy petycję o podniesienie płacy minimalnej z poziomu 1680 złotych do 1797 złotych.

Henryk Nakonieczny, odpowiedzialny za dialog społeczny w komisji krajowej „Solidarności” dodał, że związkowcy chcą też co najmniej wzrostu wynagrodzeń w budżetówce o co najmniej 9 procent i nie mniejszego niż 5,6 proc. wzrostu płac w gospodarce narodowej. Domagają się również, aby „wzrost emerytur i rent w 2015 wynosił nie mniej niż średnioroczny wzrost inflacji w 2014 roku plus połowa realnego wzrostu wynagrodzeń za pracę w 2014 roku”.

Co prawda większość osób posiadających podstawy wiedzy ekonomicznej zdaje sobie sprawę, że podnoszenie płacy minimalnej przyczynia się do zmniejszenia dążeń pracodawców do zatrudniania pracowników. Związkowcy, którzy przynajmniej oficjalnie walczą w interesie pracowników, zdają się o tym nie pamiętać. A za ich postulaty zapłacą ci, którzy zostaną zwolnieni i udadzą się po zasiłek dla bezrobotnych do urzędów.

Tymczasem według danych GUS stopa bezrobocia w kwietniu wyniosła 13,0 proc. wobec 13,5 proc. w marcu, a liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy w końcu kwietnia wyniosła 2 mln 79 tys. osób. A nie jest to pierwsze nie do końca racjonalne postępowanie związkowców. Wcześniej to oni byli najgłośniej słyszani w sporze o umowy cywilnoprawne. Mimo to nadal związki zawodowe nie wróciły do rozmów w ramach Komisji Trójstronnej.

Kuriozalną staje się sytuacja, gdy związki zawodowe funkcjonują w istocie nie dla dobra pracownika, ale dla dobra samych związkowców, a tak wygląda sytuacja z którą mamy styczność. Związkowcy w gruncie rzeczy podejmują działania sprzeczne z interesami pracowników.

Świat zna przykłady państw, gdzie można połączyć nawet rozdmuchany system socjalny i elastyczność rynku pracy, gdzie w sytuacjach problemowych można zwolnić pracownika łatwo, ale ułatwia to przetrwanie ciężkiego okresu przez przedsiębiorstwa a później ponowne zatrudnienie.

Związki zawodowe zdają się jednak nawet o tym nie myśleć, a wszystkie działania podejmują w celu zyskiwania społecznego aplauzu. Nie o to w tym wszystkim jednak chodzi, lecz może być za późno, gdy związkowcy zrozumieją, że popełniają błąd. Samo ich istnienie nie rodzi kontrowersji, ale ich siła jest używana w złym kierunku, bo w interesie ich własnym, a nie dobra pracowników i przedsiębiorców. Da się to zauważyć zwłaszcza w działaniach hamujących rozwój polskich kopalni, i tak działających w dużym stopniu na progu opłacalności.

Kwestią otwartą pozostaje jednak reakcja rządu na postulat związkowców. Z jednej strony rząd z pewnością zdaje sobie sprawę z konsekwencji takiej decyzji, z drugiej - spełnienie postulatów związkowców byłoby dobrą zagrywką w sytuacji wyścigu PO i PiS-u. Oczywiście spełnienie żądań organizacji związkowych przyniosłoby w krótkiej perspektywie kilka punktów procentowych w słupkach sondażowych, jednak w dalszej perspektywie niezadowolenie ze wzrostu bezrobocia lub zahamowania jego spadku mogłoby spowodować spore niezadowolenie społeczeństwa.

ŁAL