Aktualności

Wczoraj opinię publiczną zelektryzowała wiadomość o możliwym opodatkowaniu szerokopasmowego internetu. Ministerstwo Finansów, wspólnie z częścią samorządów, forsuje nowe rozwiązania podatkowe, które mogą sparaliżować inwestycje w sieci telekomunikacyjne.

Nowy-stary pomysł opodatkowania kabli zapewniających dostęp m.in. do szerokopasmowego Internetu, ma zapełnić puste kasy samorządowców. Jednak czy uznanie kilkudziesięciometrowego kabla za „budowlę” i dodanie go do długiej listy tego czego jeszcze w Polsce nie udało się opodatkować to dobry pomysł na uleczenie samorządowych finansów? Negatywne opinie w tej sprawie wyrażają m.in. Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji, Polska Izba Komunikacji Elektronicznej, Lewiatan oraz była prezes UKE, Anna Streżyńska.

„Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o dziurę w budżecie”. Od kilkunastu miesięcy Ministerstwo Finansów skutecznie pracuje nad wprowadzeniem tego sparafrazowanego przysłowia do mowy potocznej. Słowotwórstwo bardzo przydaje się w tworzeniu bajek, a w tym resort finansów powoli staje się ekspertem. Tym razem jednak bajka o „opodatkowaniu Internetu” ma szansę stać się rzeczywistością, a taka ewentualność na pewno zjeżyłaby włosy na głowie wielu ludzi w branży telekomunikacyjnej.

Nowelizacja zakłada obłożenie kabli telekomunikacyjnych podatkiem w wysokości 2 procent wartości księgowej aktywów, co biorąc pod uwagę wielkość inwestycji, rocznie daje wzrost kosztów jednego projektu (tworzącej się sieci) rzędu kilku milionów złotych (szacuje się, że za tę kwotę można by położyć ok. 30 kilometrów kabli światłowodowych). Roczne wpływy z tytułu nowego podatku mogą wynieść nawet 400 milionów złotych. Cóż z tego, jeśli z jego powodu wiele projektów będzie wymagało zrewidowania kosztów, co spowoduje opóźnienia w planach wykonawczych lub nawet porzucenie inwestycji, a niektóre samorządy (nie będące w stanie utrzymać istniejącej sieci) będą zmuszone do zwrotu otrzymanych środków unijnych. Jeśli dodać do tego fakt, że obecnie 60 procent kosztów utrzymania szybkiego Internetu stanowią podatki, stanie się jasne, że taka sytuacja zamrozi poziom inwestycji w infrastrukturę internetową na długie lata. Coraz mniej samorządów będzie mogło pozwolić sobie na zapewnienie dostępu do Internetu swoim mieszkańcom. W skali makro spowoduje to zahamowanie dostępu do informacji, spadek innowacyjności i konkurencyjności.

To kara za inwestycje – tak odbierają planowane zmiany najwięksi operatorzy kablowi. Nowe przepisy dotkliwie odczują także właściciele infrastruktury, inwestorzy, ale także władze województw, które tworzą sieci telekomunikacyjne w oparciu o środki z Unii Europejskiej.

Absurd całej sytuacji staje się jeszcze większy, jeśli sięgnąć do wprowadzonej w 2010 roku tzw. megaustawy, która zniosła opodatkowanie kabli (aż do tamtego momentu kable były uznawane za element budowli, a więc opodatkowane podatkiem od nieruchomości). Zapis ten miał usprawnić budowę infrastruktury, zachęcać do inwestycji, a przede wszystkim zapewnić dostęp do Internetu mieszkańcom terenów, gdzie dostęp ten był utrudniony.

Ponadto projekt zmian stoi w jawnej sprzeczności z Europejską Agendą Cyfrową, rządowym Narodowym Planem Szerokopasmowego oraz Programem Operacyjnym Polska Cyfrowa.

Aż do tej pory w batalii między potrzebami budżetu a dobrem obywateli i siłami zdrowego rozsądku, zawsze wygrywał priorytet łatania dziur budżetowych. Czy minister finansów dopnie swego i nad Wisłą zadzierzgnięty zostanie telekomunikacyjny węzeł gordyjski? I czy Aleksandrowi (czytaj ministrowi administracji i cyfryzacji), starczy odwagi, aby go przeciąć?

Zespół ds. finansów publicznych w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego wypowiedział się negatywnie w sprawie traktowania kabli jako budowli i nakładania na nie podatku. Nowelizacja ustawy o samorządach gminnych musi być jeszcze przegłosowana przez Sejm i Senat.